Wczoraj, w niedzielę, zajmowałam się zdjęciami, bo uzbierało mi się ich sporo do wybrania i zmniejszenia. Kiedy chciałam pierwszą partię wrzucić na facebook, okazało się, że nici z planów, bo znów skończył się internet. Trochę mnie to wkurza, bo w zasadzie, jak mamy gdzieś wifi, to ono po prostu działa, może działać wolno, ale z reguły nie interesują nas żadne limity. Tymczasem to urządzenie które mam jest na abonament z limitem. Staram się jak mogę, żeby go nie przekroczyć, narzucam sobie zasady, nie otwieram nic ciężkiego, nic nie ściągam, głównie zajmuję się stroną i wrzucam zdjęcia, co chyba nie powinno wpływać na zużycie limitu. Wyłączam też internet jak tylko zrobię to co najważniejsze.
A więc znalazłam się trochę w kropce, bo nie tylko nie mogłam dokończyć tego co sobie na wczoraj zaplanowałam, ale też okazało się, że nie mam kontaktu do Luki, u którego mam mieszkać w Custonaci! Nie mam w poczcie jego nr telefonu, tylko na stronie i na facebooku, a do tych nie miałam dostępu.
Dlatego też poszłam do Angelo z komputerkiem. Angelo nie tylko pozwolił mi skorzystać z szybkiego wifi, ale też okazał się geniuszem, jeśli chodzi o ustawienie w moim telefonie - dzięki niemu wreszcie mogę wysyłać smsy z włoskiego numeru! Zadzwonił do operatora i poprosił o numer, jaki należy gdzieś w telefonie wpisać, pani go podała i telefon zaczął działać! U Angelo wysłałam wszystkie zdjęcia na facebook, poodpowiadałam na pytania i tak dalej, po czym wróciłam do domu i wieczorem przygotowałam zdjęcia z Castelvetrano i Selinunte. Dziś w Custonaci mam nadzieję mieć internet bez problemów i limitów...