Idę wygodną kamienną ścieżką, skały nade mną są przerażające, na ścieżce czasem leżą takie same kawałki skał jak te na górze, to znaczy, że co, że takie skały spadają?!? Pode mną też urwiska... Idę tak, i idę, i idę, sporo do góry, i myślę, że coś ta mapa chyba kłamie, bo wciąż nie widzę domów i kościoła. Aż w końcu jest!
Jest kościół, mijam go, i wychodzę na schodki, prowadzące do domu Giovanny. Jeszcze tylko kilkanaście bardzo stromych schodków, mijam kota – i jestem w domu!