"Ja Was nie chcę do niczego namawiać. Nie chcę mówić, że macie bez obaw lecieć na Sycylię. Sami musicie podjąć taką decyzję. Nie jestem bowiem ani lekarzem, ani specjalistą w dziedzinie wirusów. Nie jestem też Waszym szefem i Waszą sąsiadką. Ale żyję tutaj i widzę, jak do tego podchodzą tutejsi mieszkańcy. I wiecie, co Wam mogę powiedzieć?
Koronowirus na Sycylii nie zmienił naszego życia! Toczy się ono n o r m a l n i e! Przynajmniej w moim mieście Trapani. Ale z tego, co mówią mi moi znajomi, w innych sycylijskich miastach jest podobnie. Co więcej, Sycylijczycy potrafią z tej całej sytuacji nawet żartować. Taka jest ich natura.
NASZA CODZIENNOŚĆ
Wyobraźcie sobie, że przez cały ten okres nie widziałam w Trapani ani jednej osoby w maseczce! Zdarzają się one w Palermo czy w Katanii. Miasta nie są jednak puste! Ludzie chodzą normalnie do pracy, wypijają swoje poranne espresso w barze, gadają ze znajomymi, witają się typowym tutaj całusem w policzek. Chodzimy też normalnie do kina, na koncerty i… na zakupy. Tak! Na zakupy! Muszę Was tu uspokoić! Mamy co jeść! Sklepowe półki są pełne, jak zawsze."
Tak pisze Ewa, blogerka z bloga Niemiecki na Sycylii, mieszkająca w Trapani od prawie 13 lat. Kto z Was zastanawia się nad tym, czy jechać, czy zrezygnować, co robić teraz i za kilka miesięcy, kto jest pod wrażeniem alarmistycznych doniesień mediów na temat sytuacji we Włoszech - niech koniecznie przeczyta co pisze na ten temat Ewa...