Wiele osób pisze do mnie z pytaniem, jak wygląda bezpieczeństwo na Sycylii, szczególnie w okolicy Trapani pod względem kwestii imigrantów. Niektórzy wręcz mają wątpliwości czy zaryzykować wyjazd na Sycylię w obawie przed "tłumami imigrantów i wszystkimi zagrożeniami jakie stąd mogą wynikać". Dlatego będąc ostatnio (wrzesień) na Sycyli zwracałam szczególną uwagę na tę sprawę i chcę Wam powiedzieć to, co sama widziałam na moje własne oczy. Trzeba wziąć pod uwagę, że podczas ponad dwóch tygodni na Sycylii 10 dni spędziłam na wyspach (Salina w archipelagu Wysp Eolskich i Ustica, na północ od Palermo). Byłam krótko w Milazzo w porcie, potem dwukrotnie w Palermo w rejonie między portem a dworcem, w Castellammare del Golfo (3 dni) i w Trapani (2 dni).
- Na wyspach imigrantów po prostu nie ma, ani tych zadomowionych (nie widziałam) ani tym bardziej nowych przybyszy (no bo po co by tam jechali)...
- W Milazzo nie zauważyłam nikogo takiego.
- W Palermo jak to w Palermo, oczywiście widać na ulicach bardzo wielu imigrantów z różnych stron świata, a Azji i z Afryki, ale nie widziałam ich ani więcej niż wiosną, ani więcej niż dwa lata temu. Nie zauważyłam jakichś koczujących grup, ani tym bardziej agresywnych, problematycznych. (Byłam tam króciutko, ale m.in. chodziłam po ulicach wieczorem w centrum oraz ok 3 godzin między dworcem a 4 Canti, w tym też na bazarach, w ciągu dnia).
- W Castellammare w mieście nikogo takiego nie widziałam. Widziałam nowych imigrantów (uchodźców) w ilości 4 chłopaków na dworcu w Castellammare, gdzie czekałam przez 3,5 godz. na pociąg. Byli oni skrajnie wyczerpani, bo jak się okazało, przyszli tu piechotą z Trapani (?!?). Zajmowali jedną z dwóch ławek na dworcu, siedzieli lub leżeli i nic od nikogo nie chcieli. Taksówkarz, który czekał na pasażerów pociągu przynosił im wodę i usiłował się dowiedzieć, gdzie jadą, po czym kiedy w końcu przyjechał pociąg do Palermo, pomógł im wsiąść do pociągu. Mieli bilety. To było moje jedyne podczas tej podróży spotkanie z nowymi przybyszami.
- W Trapani z wielkim zaskoczeniem stwierdziłam, że było o wiele mniej imigrantów niż ich widziałam wiosną. Ani na dworcu, ani w porcie, ani w centrum nie widziałam żadnych grup. Owszem, w Trapani mieszka sporo imigrantów, którzy tu usiłują pracować, jak coś znajdą, ale są to ci zadomowieni, mówiący już trochę po włosku, a nie ci nowi uchodźcy. Szłam wieczorem po ciemku z portu dość daleko ulicami i bez problemu, nikt mnie nie zaczepiał, nie widziałam żadnego problemu.
- Reasumując: nie mówię, że gdzieś nie spotkacie koczujących imigrantów, że ktoś gdzieś Was nie zaczepi czy coś. Mówię o tym co sama widziałam. Nie widzę absolutnie problemu, żeby spędzić urlop w Trapani czy Palermo, nie widzę powodu aby się obawiać. Oczywiście, jak zawsze warto być rozsądnym, nie zapuszczać się w jakieś ciemne uliczki szczególnie, jeśli się jest atrakcyjną blondynką ;) Oczywiście, warto pomyśleć, aby nie ryzykować losu noszeniem na przykład biżuterii czy łatwo dostępnej torebki czy portfela w kieszeni, ale to jest wyzwanie losu do którego wcale nie potrzeba imigrantów, wystarczy sprytny złodziej, żeby skorzystać z takiej okazji.
(tutaj dyskusja na ten temat na FB)