(galeria zdjęć z podróży Arka - tutaj)
Dolecielismy do Trapani, faktycznie, jak pisałaś, przed czasem. Zlapalismy autobus Terravision (2 x droższy, ale za to szybszy i wcześniejszy niż AST) i bylismy w Trapani już około 23:25 zamiast 00:15. Dotarliśmy do domu Ignazio i sprawnie się tam zakwaterowaliśmy. Pogoda wieczorkiem była fajna więc postanowiliśmy zrobić mały rekonesans po starym mieście, po promenadzie, po falochronie i tak zeszło się do 2:00 w nocy!!
Rano wstaliśmy nieprzytomni około 10ej. Poszliśmy do portu i o 13-ej złapaliśmy wodolot na Favignanę i tam bawiliśmy do 18-ej. Wzięlismy na wyspie dwa skutery i zjezdzilismy ją dokumentnie, kapiąc się w jednej z cudnych zatoczek Cala Rossa.
W międzyczasie zaczęło padać więc de facto pływaliśmy w deszczu i było czarodziejsko. Zaskoczenie - po wyjściu z morza nie było zimno pomimo dość silnego wiatru (róznica temperatur woda-powietrze była mała).
Potem odwiedziliśmy kolejne zatoczki i plaże ale bez kapieli. Wiatr się wzmagał tak bardzo, że jazda na skuterkach przestała być przyjemnością a dość dużym wysiłkiem.
Wróciliśmy do miasteczka Favignana, gdzie zjedliśmy pizzę podawaną w papierku z pizzerii polecanej w przewodniku. Smakowała jako-tako, ale była dość pożywna (mam na myśli kawałek pizzy 1/6). Potem posiedzieliśmy na centralnym placyku, gdzie banda dzieciaków grała w piłę a szefową bandy była dziewczynka z procą w ręku - pewnie kiedys będzie "Capo di tutti..." :))
Po powrocie do Trapani poszliśmy do Tratori Al Porto i tam też najedliśmy się do syta róznych pyszności. Opis w przewodniku odpowiadał prawdzie czyli "rodzinna tawerna, gdzie obsługa czasem bywa niemiła"... ale jak juz podali jedzenie i wino, to ho ho ho... niebo w gębie. I znów włóczyliśmy sie po starym mieście do późnej nocy.
Na następny dzień plan był taki, że weźmiemy samochód, który pomoże załatwić Ignazio i pojedziemy do Zingaro, San Vito. Ignazio zadziałał na sposób południowy, czyli zapomniał zadzwonić dzień wczesniej i dzwonił dopiero rano, więc samochodu nie było na czas i był wolny dopiero o 11-ej. Był to Fiat Multipla i zapłaciliśmy za niego koszmarnie drogo bo 90€, ale trzeba przyznać, że to duże 6-cio osobowe auto.
Więc wskoczyliśmy w tę multiplę i pojechaliśmy do Segesty obejrzeć ruiny świątyni oraz amfiteatru. Następnie pojechaliśmy w kierunku Zingaro, zajeżdżając na chwilę do miasteczka Castellammare, gdzie w pizzerii znów zjedliśmy cuda nad cudami: a to spaghetti z jeżowcem, a to zupa małżowa, a to spaghetti Trapanese a to jakieś inne potrawy.
W międzyczasie kolega doczytał się, że w miesiącach X-III rezerwat czynny jest do 16-ej, a tu na zegarze była już 15-ta. Więc szybko zdecydowaliśmy, że Zingaro będzie next time i ruszyliśmy do San Vito Lo Capo, gdzie dojechaliśmy po 16-ej. I znów hop do wody, ale tym razem tylko my we dwóch. Słońca nie było, ale też nie wiało no i ta plaaaażżżaaa - cudowna. Kiedyś jeszcze do San Vito wrócę tylko poplażować: tak ze 2-3 dni błogo na piasku...
Ponieważ tego wieczoru mieliśmy rezerwację stolika w Pizzeria Calvino, musieliśmy się zebrać i pojechaliśmy do Trapani. Potem tylko tankowanie i oddaliśmy auto i poszliśmy do Calvino. Nie będę się rozpisywał co i jak tam smakowało - po prostu perfetto!
Potem śmignęliśmy na Stare Miasto na piwko i winko, ale już nie tak długo, bo następnego dnia wylatywaliśmy po południu i trzeba było się wykwaterować, rozliczyć no i jeszcze wybrać się do Erice.
We wtorek, dzień odlotu, pojechaliśmy autobusem do kolejki na Erice i kolejką na górę.Widoki z kolejki zapierające dech w piersiach. Samo Erice jeszcze bardziej czarodziejskie - w zasadzie gotowy plener do kręcenia filmu historyczno-kostiumowego typu "Imię róży" czy nawet "Goście, Goście"...
W Erice odwiedziliśmy kilka kościółków, które odrestaurowali oraz ogrody, no i pokręciliśmy się po trzech krańcach miasteczka, robiąc fotki we wszystkie strony świata.Widok z Erice - brak słów - eeee.. - brak słów - trzeba zobaczyć...
Potem - i tu się zaczyna najlepsza część mojej krótkiej relacji - okazało się, że ze względu na wiatr wyłączyli kolejkę... Jest 14:00 a ja mam autobus na lotnisko o 15:30.Jeszcze się nie denerwowałem... Obsługa kolejki rozdała pasażerom z ważnym biletem powrotnym różowe kupony, które następnie okazywało się przy wejściu do taksówko-busa, którym zwozili nas kolejno po około 9-12 osób na dół.
Sęk w tym, że to były takie serpentyny, jakich jeszcze w życiu nie widziałem. jechaliśmy za szybko i za brawurowo. Mnie nic nie było, ale moją żonę, która siadła z tyłu auta, podróż ta doskonale "skołowała" i do samego Krakowa czuła się bardzo podle.
Potem spod dolnej stacji kolejki dość szybko doszliśmy na przystanek autobusu 21. Była juz mniej więcej 14:30 i zacząłem odczuwać dyskomfort presji czasowej... Stanęliśmy na przystanku, a przechodząca Włoszka powiedziała, że autobusy są co mniej więcej 3-5 minut. Trochę się uspokoiłem, ale to była cisza przed burzą bo autobus nie przyjechał przez 35 minut! Zrobiła się 15:05, a Ignazio zaczął wysyłać smsy, żebyśmy się pospieszyli.
Zaczeliśmy machać "na stopa", ale nikt nie chcial nas zabrać. Koleżanka Andzelika zobaczyła auto z kogutami na dachu i pomyślała, że mundurowi nas poratują, Sęk w tym, że to była "polizia di finanza" czy jakoś tak... Oczywiście nie chcieli nas podrzucić ale wezwali taksówkę.
Taxi było po 5-ciu minutach, więc było mniej więcej 15:15. Co dziwne taxi miała włączony taksometr, który odmierzał ładnie kilometry i euro. (Dlaczego to dziwne - dlatego, że podobno wszystkie taksówki na Sycylii jeżdżą bez włączonego taksometru a stawki są brane z czapki. no ale skoro taksówkę wezwali policjanci ze skarbówki to taksówkarz widać nie miał innego wyjścia...).
Pod domem Ignazio byliśmy 15:20 i dalej wszystko zrobiliśmy biegiem. Autobus był 15:30 punktualnie, potem dotarł na lotnisko o 16:15 tez o czasie i tak skończyła się nasza pierwsza przygoda z Sycylią. Na pewno nie ostatnia...
Nasi koledzy pojechali dalej do Palermo i poproszę ich aby przygotowali relację z ich podróży. Bedzie tych informacji i przygód pewnie zdecydowanie więcej niż nasze 2,5 dnia...
Ela i Arek,
13.10.2010
Komentarze
Bardzo dziękuję za pierwszą relację na serwisie, czekam na zdjęcia i na relację reszty grupy z dalszej części trasy. Pozdrawiam i zapraszam do aktywnego udziału w naszym serwisie Jedziemy na Sycylię...
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.