Jak wiemy, na Sycylii znajdują się wulkany, a na ich zboczach mieszkają ludzie. Choć te wulkany czasem wybuchają, ludzie ci (często) nie uciekają, nie szukają spokojniejszego miejsca do życia a do tego są ze swoich wulkanów dumni, podziwiają je... Często słyszę wypowiedzi typu: jak oni mogą tak nie cenić życia, dlaczego są tacy nierozsądni...? A o takich przybyszach jak ja, zafascynowanych potęgą wulkanów, zaglądających do kraterów, chcących je poznać wielu mówi jak mój syn: mamo, a nie możesz pojechać tam, gdzie nic się nie trzęsie i nic nie wybucha? (po czym wsiada na rower (bez kasku) i wyjeżdża między samochody wielkiego miasta...)
Imponuje mi sycylijska pokora wobec sił przyrody. Myślę, że my, ludzie z bezpiecznego kraju, gdzie nie grozi nam trzęsienie ziemi, nie ma wulkanów a jakieś klęski żywiołowe zdarzają się rzadko staliśmy się zbyt pewni siebie i trochę tej pokory by się nam przydało. Wydaje nam się, że jesteśmy w stanie pokonać wszelkie zagrożenia, zadbać o nasze bezpieczeństwo i nie potrafimy zaakceptować myśli, że jesteśmy tylko małymi punkcikami wobec potęgi natury, a jednocześnie wsiadamy w samochód i wyjeżdżamy na ulice, nie wiedząc, czy uda nam się wrócić do domu.
Tak, wulkany są groźne ale kto przestrzega zasad ogranicza zagrożenie do minimum. Nie w stu procentach, bo w stu procentach nigdzie nie jesteśmy bezpieczni. Może policzmy, ile ludzi zginęło przez 100 lat w wyniku wybuchu Etny czy Stromboli, a ile zginęło na drogach... Po ostatnim wybuchu Stromboli przeczytałam mądrą wypowiedź mieszkańca tej wyspy: trzeba podchodzić do wulkanu z szacunkiem, to i on będzie traktował nas z szacunkiem. Oczywiście, należy to rozumieć w przenośni - chodzi o to, żeby zachowywać się rozsądnie, respektować zalecenia, nie ryzykować niepotrzebnie. W ostatnim wybuchu zginęła jedna osoba, zginęła, uciekając, najprawdopodobniej w wyniku upadku na skały. Oczywiście, szczęście (jeśli tak można powiedzieć) że wybuch ten nie nastąpił kilka godzin później, kiedy w okolicy krateru znajdowałoby się kilkaset osób, wtedy ofiar musiałoby być dużo, dużo więcej. Tak silny wybuch Stromboli zdarza się nie częściej niż parę razy na sto lat, jest to z reguły najbardziej przewidywalny wulkan na Sycylii... Do nas należy wybór, czy zaryzykujemy taką wycieczkę na wulkan, czy wolimy nie. Jednak już chyba decyzja o locie samolotem jest, według mnie, większym ryzykiem...
Ludzie, którzy mieszkają na zboczach wulkanu znają jego narowy, wiedzą, jak się zachować, przystosowują się do trudności a jednocześnie czują się wybrańcami mogąc obcować z potęgą i pięknem natury. Ja ich za to podziwiam.
Komentarze
W tym artykule odpowiedziałam na wyrażone przez wiele osób wątpliwości co do tego, czy można mieszkać w pobliżu wulkanów, czy można do nich podróżować. Czy wiedzą nie jest fakt, że tam byłam, patrzyłam własnymi oczami, rozmawiałam z ludźmi, którzy tam mieszkają?
Nie rozumiem. I nie wiem co jest złego w fakcie, że piszę o tym, co myślę. Nie piszę o moich przekonaniach, o tym, co mi się śniło, o moim życiu prywatnym. Piszę o tym, czego nauczyłam się, czego doświadczyłam, co poznałam, co zrozumiałam podróżując. A ten portal ma pomóc osobom, które wybierają się na Sycylię - radą, doświadczeniem - taki jest jego główny cel. Ten portal nie jest i nigdy nie miał być encyklopedią ani przewodnikiem.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.