Za kościołem San Bartolo skręcam nie w stronę, z której rano przyszłam, ale w dół. Schodzę bardzo stromymi schodkami do miejsca, zwanego Sgurbio, gdzie nie wiadomo w jaki sposób zbudowano na bardzo stromym zboczu, na urwisku sześć domów, jeden nad drugim. To wszystko trzyma się jakoś na skałach, pod którymi są jakby pieczary. Niezwykłe zupełnie miejsce.