Spróbuję odpowiedzieć na często zadawane mi pytanie: co radzę wybrać - wejście na wulkan czy wieczorną wycieczkę do Sciara del Fuoco i obserwację wulkanu z morza? A może coś jeszcze?
(Uwaga! Ze względu na ostatnie bardzo silne erupcje zawieszono czasowo możliwość organizowania wycieczek na szczyt wulkanu!)
Żeby wejść na wulkan trzeba na wyspie przenocować. Powrót z wycieczki do miasteczka następuje koło północy (zależy od pory roku) kiedy statki już nie kursują. Wejście na wulkan to też spory wysiłek oraz koszt udziału w wycieczce, bo samotnie absolutnie nie wolno. A więc pytacie, czy warto, czy nie wystarczy wycieczka łodzią tam, skąd widać erupcję wulkanu? A może można podziwiać działalność wulkanu jeszcze inaczej?
Oczywiście, najtrudniej mi odpowiedzieć na pytanie, czy warto, bo dla mnie warto, a każdy jest inny. Z drugiej strony weźcie pod uwagę jedną rzecz: żeby zobaczyć faktycznie jak wulkan pluje ogniem trzeba tu być po pierwsze wieczorem, po zmierzchu. W ciągu dnia możecie nawet nie zauważyć wulkanu. Krater usytuowany jest w taki sposób, że go z miasteczka nie widać. Czasem zobaczycie dymek. Czasem usłyszycie mruczenie. Ale to zależy od natężenia działalności wulkanu w danym momencie. Może się zdarzyć oczywiście silniejsza erupcja, którą usłyszycie i zobaczycie dym. W ciągu dnia nic więcej się nie zdarzy.
Pod wieczór można pójść na wycieczkę pieszą do punktu widokowego niedaleko Sciara del Fuoco, tam można zobaczyć spadający popiół, rozgrzane kamienie, rzadko lawę. W dzień niewiele widać, ale nocą jest to ciekawy widok. Jeśli erupcja jest silniejsza, zobaczycie też co 10-15 minut strzelający płomień.
Podobnie - choć nieco dalej - można obserwować Sciara del Fuoco z morza, z łodzi wycieczkowej. Weźcie jednak pod uwagę po pierwsze fakt, że cokolwiek widać po zmierzchu, po drugie, ze względu na odległość i kaprysy wulkanu może się zdarzyć, że przez cały czas rejsu niewiele zobaczycie. Pasażerowie łodzi wytrzeszczają oczy, trzymają w pogotowiu aparaty fotograficzne i czekają. Jeśli mają szczęście, zobaczą słup ognia bijący w niebo, i może też materiał wulkaniczny spadający w stronę morza. Jeśli mają pecha, mogą przez ten cały czas nie zobaczyć nic lub prawie, bo małych erupcji z tej odległości nie widać. (tu zdjęcia z takiej wycieczki).
Jeśli komuś zależy naprawdę na zobaczeniu działalności Stromboli, chce przeżyć niezwykłe emocje, mieć satysfakcję, że tam dotarł, że to zobaczył, trzeba wziąć udział w wyprawie na wulkan. Wyprawa kosztuje, bo jest doskonale przygotowana, bezpieczna, prowadzona przez fachowców. Będąc na wulkanie obserwujemy jego działalność z półki skalnej usytuowanej ponad kraterem (jakieś 150 m powyżej), więc widoczność jest wspaniała. Można obserwować tak każdą, nawet najmniejszą erupcję, jak też zaglądać w głąb krateru, gdzie cały czas widać ogień. Przeżycie jest ogromne i nieporównywalne z niczym. (Tu zdjęcia z mojej wyprawy na wulkan)
Odpowiedź na pytanie, co wybrać należy do Was...
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.