Wciąż dostaję od Was pytania na temat bezpieczeństwa w kontekście sprawy imigrantów. Pisałam już na ten temat wiosną zeszłego roku, potem jesienią, po moich pobytach na Sycylii, teraz po 2 tygodniowym pobycie tam w czerwcu 2016 mogę powiedzieć nadal to samo co wtedy:
Ja może mam nienajlepszy wzrok, nie wiem, w każdym razie nawet patrzyłam uważnie pod tym kątem, ale nic szczególnego nie widziałam. Nic innego niż gdzie indziej. Nic, co moim zdaniem mogłoby w jakiś sposób zagrażać bezpieczeństwu podróżujących. Żadnych wielkich grup świeżych przybyszy, żadnych koczujących na ulicach bezdomnych nie widziałam. Po prostu nic takiego nie rzuciło mi się w oczy, a szczególnie w Katanii, szczególnie w okolicy dworca czy portu zwracałam na to uwagę.
Owszem, w niektórych miejscach czarni sprzedają torebki czy pamiątki, ale to były miejsca, gdzie sprzedaje się takie rzeczy nagminnie, więc akurat kolor skóry zupełnie mi nie przeszkadza. Owszem, na dworcu w Giardini Naxos była żebraczka z dzieckiem, ale i u nas się w takich miejsach zdarzają. Imigranci tak, bywają, ale wyglądają na mieszkających tu już od pewnego czasu. W dużych miastach bywają miejsca, gdzie lepiej się nie pchać. U nas też. Na plażach bywa, że imigranci usiłują coś sprzedać, ale wydaje mi się, że to się może zdarzyć wszędzie.
Ktoś mi napisał, że ma bilety na Sycylię, ale chce zrezygnować z wyjazdu z obawy przed imigrantami. Każdy oczywiście ma prawo robić co uważa, dla mnie to absurd…