Co pewien czas pojawiają się alarmujące artykuły w prasie, drukowanej i online, że oto "Etna wybuchła, apokalipsa!", a w treści alarm, przerażające doniesienia, straszliwe zdjęcia. Tak dziennikarze - czy to przez niewiedzę, czy specjalnie, żeby podnieść oglądalność - podrasowują rzeczywistość i skutkiem są szczere zaniepokojenie o losy Sycylii i jej mieszkańców, strach przed odwiedzeniem Sycylii (czasem całej, od wschodu do zachodu), a nawet strach, że to ... koniec świata...
Wszystkich, którzy tu zaglądają, którzy interesują się losami Sycylii, którzy marzą o podróżach w tamte strony chciałabym uspokoić na dziś i na przyszłość: naprawdę nie ma się czego bać, nie ma powodu, żeby współczuć mieszkańcom, czy organizować im pomoc. Tych kilka informacji powinno postawić sprawę na właściwym poziomie:
- Przede wszystkim: Etna jest cały czas aktywna! Jej aktywność jest raz słabsza, raz silniejsza, ale Etna nigdy nie usypia. Z daleka tego nie widać, ale tam wysoko na jej wierzchołkach cały czas coś się dzieje. Gdyby doszło do erupcji Wezuwiusza czy Vulcano, byłby powód do niepokoju, to byłaby katastrofa. Te wulkany są uśpione, ich kratery są zamknięte grubym czopem, a więc erupcja takiego wulkanu doprowadziłaby do ogromnej eksplozji w wyniku ujścia pod wielkim ciśnieniem ogromnej ilości materiału wulkanicznego. Takiej erupcji można się bać. Natomiast takie wulkany jak Etna czy Stromboli cały czas się opróżniają, dlatego ich erupcje bardzo rzadko bywają bardzo gwałtowne.
- Po drugie, trzeba sobie uświadomić że Etna to nie jest taka góra, jakie my znamy, stroma, skalista. Etna jest ogromna nie tylko na wysokość - ma ponad 3 tys metrów, ale też ogromnie rozległa. Dlatego to co się dzieje w okolicy jej wierzchołków najczęściej nie jest zauważalne kiedy się przebywa u podnóży wulkanu. Pamiętajmy też, że Etna znajduje się na wschodniej Sycylii, a więc mieszkańcy Sycylii centralnej a tym bardziej zachodniej nie są w stanie, lub prawie zauważyć nawet silnej erupcji i nie docierają do nich żadne skutki działania wulkanu.
- Mieszkańcy Katanii i okolicznych miejscowości a również ci, co mieszkają na zboczach Etny nauczyli się żyć w zgodzie z wulkanem. Nie tylko nie przejmują się jej pomrukami czy chwilowymi utrudnieniami, ale są ze swojego wulkanu bardzo dumni, podziwiają go, a także korzystają z dobrodziejstw w postaci żyznej gleby, jaką daje im wulkan. W przypadku silniejszej erupcji z dużą ilością popiołu oczywiście, trzeba wszystko sprzątać, zbierać popiół, myć tarasy i samochody. Czasem dochodzi do konieczności chwilowego (na godziny, rzadziej dzień czy dwa) zamknięcia lotniska. Nic więcej się nie dzieje.
- Ludziom, żyjącym z dala od wulkanów kojarzą się one ze strumieniami płonącej lawy, niszczącej wszystko na swojej drodze. Warto wiedzieć, że choć często z kraterów Etny wydobywa się lawa, to płynie ona bardzo, bardzo powoli, do tego stopnia, że można ją obserwować z bliska, no i zdarza się to raczej w okolicach jej wierzchołków, niezwykle rzadko dociera w niższe partie. (na zdjęciu obok nasza polska przewodniczka po Etnie, Asia Pióro z dumą pozuje dwa kroki od jęzora lawy...)
W historii współczesnej zdarzyło się kilka bardzo silnych erupcji Etny, które spowodowały straty i zniszczenia. Oczywiście, taka sytuacja może się powtórzyć, jednak to z czym mamy do czynienia najczęściej to całkiem normalne erupcje do jakich okoliczni mieszkańcy są przyzwyczajeni. Wulkanolodzy na bieżąco monitorują aktywność wulkanu a ludzie żyją w pobliżu wulkanu jakby nigdy nic, pracują, odpoczywają, czasem tylko spojrzą na swój wulkan z podziwem lub wzdychają, że znów trzeba sprzątać popiół.
A więc, żadna apokalipsa, nic strasznego. Nie ma się czego bać, nie trzeba współczuć ani organizować pomocy. Po prostu erupcja, coś co warto choć raz w życiu zobaczyć...
(Klikając w poniższe zdjęcie otworzycie krótki filmik na FB, nakręcony przez Asię Pióro 15 grudnia 2020 roku, podczas tej ostatniej "apokaliptycznej" erupcji Etny. Można w nim zobaczyć jak powoli i majestatycznie przemieszcza się czerwona, dymiąca lawa... )